Tematyka porażki jest w Polsce pomijana taktownym milczeniem. Nikt nie pyta, nikt nie patrzy, udajemy, że nic się nie stało, jakbyśmy właśnie odnaleźli największy powód do wstydu. Czy tak powinno być? Czy przedsiębiorca, który zamknął biznes 2-3 razy powinien sprawnym krokiem zejść ze sceny i więcej się do niej nie zbliżać?

Serwis MamStartup postanowił zapytać o to Founderów zwycięskich startupów programu mentoringowego InCredibles zainicjowanego przez Sebastiana Kulczyka, do których należy również AdTonos. Wśród rozmówców Adama Sawickiego, znaleźli się Grzegorz Maciaszek (Solhotair), Przemysław Budnicki (Holo4labs), Łukasz Pstrong (Therapify) oraz Michał Marcinik (AdTonos).

Uczestnicy zostali zapytani o swoją najdotkliwszą porażkę w biznesie, o lekcje, jakie wyciągnęli o sobie z tej porażki, o to, czy 2-3 porażki są elementem wiarygodności biznesowej, czy może świadczą o braku biznesowej zaradności, a także o sposoby mentalnego radzenia sobie z porażką i związanymi z nią trudnymi emocjami.

Historie przytoczone były niezwykle barwne i z pewnością pouczające. Rozmówcy opowiadali o następujących aspektach budowania biznesu, na które trzeba zwracać uwagę, żeby uniknąć popełnionych przez nich błędów: sprawne i rozsądne zarządzanie ryzykiem biznesowym, dbanie o cash-flow oraz dokładne weryfikowanie rzeczywistego zapotrzebowania rynku na proponowany produkt przed przystąpieniem do realizacji pomysłu.

Michał Marcinik, AdTonos CEO i Founder, także podzielił się swoimi przemyśleniami.

Opowiadając o największej porażce, rozważał ogólne przyczyny upadku biznesów: „sądzę, że to nie jest tak, że jest tylko jeden powód porażki. Raczej jest kilka nakładających się na siebie okoliczności – tak jak często się to dzieje np. w katastrofach lotniczych”. Opowiadał o tym, że w pewnym momencie trzeba po prostu powiedzieć sobie „dość”: „przegapiłem moment, w którym trzeba było sobie otwarcie powiedzieć, że szanse na uratowanie biznesu są niewielkie i że zamykamy interes – ale czułem się zobowiązany wobec wszystkich”. Zapytany o wyniesioną lekcję tak to skomentował: „work-life balance. Życie ma się jedno. Można jeszcze wiele osiągnąć”, a wspominając o radzeniu sobie z porażką, dodał: „nie można iść przez życie samemu. Tak jak w kosmosie musi istnieć jakaś cywilizacja, tak musi istnieć życie poza startupem. 😉 Znajomi, przyjaciele, rodzina”.

W jednym aspekcie wszyscy rozmówcy byli zgodni: porażki są potrzebne i sprawiają, że przedsiębiorca staje się silniejszy. Michał odniósł się do tematu w następujący sposób: „cieszę się, że startupowcy mówią, że porażki są dobre. Wybrzmiewa tutaj amerykańskie podejście, że jeżeli miałeś upadek, ale się podniosłeś i wiesz, gdzie zrobiłeś błąd, to nawet lepiej niż gdybyś dopiero wystartował”.

Zachęcamy do zapoznania się z artykułem w oryginale.